Nie mogłam opisać tego, co w tamtej chwili czułam. A czułam się okropnie, to było pewnie. Dlaczego w tak perfidny sposób mnie okłamał? Wiedział, jak bardzo przyzwyczajona byłam do obecności Cezara, wiedział, jak bardzo kocham zwierzęta. Uderzył w mój słaby punkt i udało mu się.
Bez chwili zastanowienia odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku samochodu, który, ku mojemu szczęściu, stał jeszcze na podjeździe. Otworzyłam z rozmachem drzwiczki od strony kierowcy.
-Jak mogłeś mi to zrobić, co? No słucham! Dlaczego tak perfidnie mnie okłamałeś, dlaczego pozwoliłeś, aby cały ten dzisiejszy dzień był porażką? Odpowiedz! - wydarłam się, co nie uszło uwadze przechodnich, który patrzyli się na mnie jak na wariatkę. - Mów!
Chłopak był wyraźnie zmieszany, chyba nie wiedział, co miałam na myśli.
-O co ci znowu chodzi? Wszystko, co dzisiaj powiedziałem, było prawdą! - warknął.
-Prawdą? PRAWDĄ? Chcesz poznać prawdę? Jesteś pieprzonym dupkiem i kłamcą! Doprowadziłeś do tej chorej sytuacji, pozwoliłeś na to, abym była na Ciebie wkurzona! I wiesz co? Byłam wkurzona, jestem wkurzona i to bardzo. Wkurzona i zawiedziona Twoją postawą. O to ci chodziło? Chciałeś zniszczyć to wszystko? Dobrze wiedziałeś, co teraz przeżywam, a mimo tego, jakoś niezbyt się tym przejąłeś! Potrzebowałam Cię, Bryan. Potrzebowałam, a ty to olałeś! - wysyczałam i poczułam, jak po moich policzkach spływają słone łzy. Otarłam je rękawem, nie chcą okazać słabości. Ale nie umiałam, to było zbyt silne.
Ten prychnął tylko, w ogóle nie poruszony moimi słowami. Jakby zupełnie go to nie obchodziło. Zaczęrpnęłam trochę powietrza, bo płacz nie pozwalał mi swobodnie oddychać. Zastanawiałam się w chwili, co się zmieniło. Kto się zmienił. Ja, czy on? W zaledwie kilu dni oboje zburzyliśmy relację, która wcześniej wydawała się być niezniszczalna. Przerwaliśmy tą więź, która była ciągiem naszych wspólnych wspomnień. W jednej chwili czar prysł. On wiedział, jak bardzo byłam wrażliwa na takie rzeczy. Pogrywał ze mną, kłamał przez cały dzisiejszy dzień. Chciał wytrącić mnie z równowagi jeszcze bardziej. Czy tak zachowuje się osoba, która kocha?
Stałam chwilę przed jego autem. Ten palant nawet nie potrafił wysiąść z auta i stanąć twarzą w twarz ze mną. Nie czekając dłużej, szarpnęłam za jego koszulkę i jakimś pieprzonym cudem wyciągnęłam go z samochodu. O mój Boże, czy ja naprawdę to zrobiłam.
-Słuchaj mnie uważnie, gnojku. - Uniosłam dumnie brodę, aby mógł poczuć moją wyższość i przewagę. - Zostawisz mnie teraz w spokoju i nawet nie będziesz próbować protestować. Oddalisz się, usuniesz z mojego życia i nigdy więcej nie powrócisz, jasne? Mam dość tych Twoich głupich humorków, mam dość ciebie!
Zawsze byłam znana z tego, że jeśli kończyłam jakiś rozdział w moim życiu, zamykałam go dokładnie na kłódkę, od której kluczyk wyrzucałam daleko, daleko. Tym razem również nie zawahałam się tego zrobić.
Puściłam szatyna i zmierzyłam go groźnym spojrzeniem. Dopiero teraz zrozumiałam, co zrobiłam. Ja, dziewczyna niższa od niego o dobre trzydzieści centymetrów, rzuciłam się na niego i pokonałam go. Ujawniło się moje drugie oblicze. Ale czy było ono dobre?
Bryan wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał. Byłam z siebie dumna. Zadowolenie ogarnęło moje ciało, kiedy widziałam, jak jego auto skręca w uliczkę pare metrów dalej.
Dopiero zrozumiałam, że stałam na środku ulicy, a dwójka staruszków bacznie mi się przyglądała. Zrobiłam wielkie oczy na samą myśl, że widzieli mój atak. Tak, atak. Niekontrolowany atak. Co ja właśnie zrobiłam? Kim ja się stałam?
Pobiegłam do otwartego domu i wyszukałam wzrokiem coś, na czym mogłabym wyładować złość, która w tej chwili we mnie emanowała. Wypadło na wazon, który już po chwili roztrzaskał się na podłodze w salonie, wydając przy tym okropny dla moich uszu odgłos tłuczonego szkła. Woda rozlała się po panelach, a czerwone róża leżały bezwładnie na posadzce. Uklękłam i wzięłam do ręki kawałek potłuczonego szkła, obracając go w rękach. Czy na tym mi zależało? Na zniszczeniu relacji ze wszystkimi wokół? W głębi duszy nie chciałam tego, ale coś podpowiadało mi, że musiałam zrobić te wszystkie okropne rzeczy, które dzisiaj miały miejsce. I nie umiałam tego powstrzymać. To tak, jakbym otrzymała w darze dodatkową siłę. Siłę niszczenia. Miałam zniszczyć wszystko, co było dotychczas dla mnie dobre. Nie zależało to ode mnie, to ktoś mną sterowałam. I miałam świadomość, kim była osoba, która zaburzała mój spokój.
-Przeklinam Cię, słyszysz? Przeklinam! - wrzasnęłam na cały dom i zaczęłam szlochać. Czułam się bezradna i samotna. Mogłam zadzwonić do Melissy, jednak bałam się tego, że ją również mogłam zranić. Ja po prostu nie mogłam nad sobą zapanować.
Wstałam i ledwo trzymając się na nogach, próbowałam odnaleźć Cezara. Wchodziłam do każdego pomieszczenia, nawet tego zamkniętego. Czasem żałowałam tego, że mieszkałam sama w tak wielkim domu, który teraz po prostu mnie przerażał. Gdzie, do cholery, znowu podział się Cezar? Po kocie ani śladu, sprawdziłam każdy pokój, kuchnię, łazienkę a nawet i spiżarnię. Co, jeśli Bryan miał rację? Nie, nie mogę tak myśleć! Przecież jeszcze kilka minut temu widziałam moje słoneczko całe i zdrowe. Chciałam go znaleźć, jednak silny ból głowy uniemożliwiał mi podjęcia się tego wyzwania.
Zapominając całkowicie o mojej agresywnej postawie, wyjęłam komórkę i wybrałam numer Mel. Odebrała, mimo później pory.
-Mel, błagam Cię, przyjedź. Nie radzę sobie już dłużej - załkałam do telefonu, co najwidoczniej wywołało u dziewczyny zdziwienie.
-Opowiesz mi, jak przyjadę. Czekaj na mnie, będę za pare minut.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon gdzieś w kąt fotela. Ja natomiast usadowiłam się na sofie, podciągając nogi do brody i owijając je sobie rękoma. Siedziałam po ciemku. Dlaczego? Bałam się. Bałam się ujrzeć anioła. Jego widok z jednej strony był z jednym z piękniejszych widoków, jakie kiedykolwiek dane było mi ujrzeć, lecz z drugiej za każdym razem, kiedy go widziałam, odczuwałam strach, który z każdą chwilą potęgował. Jego twarz, jego cudowna twarz, która na pierwszy rzut oka nie wyglądała na potworną, właśnie taka była. Okropna, straszna, obrzydliwa, a zarazem pociągająca. Blondyn ze snów był nieziemsko przystojny, co jeszcze bardziej wzbudzało we mnie podejrzenia, że nie jest on człowiekiem. Miałam kilka swoich sugestii, które nieustannie krzątały się w mojej głowie.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc czym prędzej pomknęłam przez korytarz, aby otworzyć przyjaciółce.
-Jedna mała rada, Mel... Jeśli masz zamiar mnie denerwować, błagam, nie rób tego, gdyż może się to źle skończyć - upomniałam dziewczynę, po czym wpuściłam ją do środka. Ta spojrzała na mnie rozdrażniona, zdjęła buty, nie kontrolując dokładnie tej czynności i pobiegła za mną z powrotem do salonu.
-Co tu tak ciemno? - pisnęła dziewczyna, która naprawdę bała się ciemności. Wyszukała włącznik, po czym zapaliła żyrandol. - Gadaj, co się dzieje?
-Zerwałam z Bryanem.
Blondynka zrobiła wielkie oczy, kiedy wytłumaczyłam jej, co dzisiaj się stało. Ona wiedziała już wcześniej o moich problemach, starała się mi pomóc, jednak nie wiedziała, przez co ja przechodziłam. Męczyłam się, cholernie się męczyłam. Nie czułam się bezpiecznie we własnym domu, właściwie nigdzie nie czułam się bezpiecznie. On mógł być dosłownie wszędzie.
-Sądzę, że to ze mną coś jest nie tak. Nie wiem, może jestem chora psychicznie? Przecież moje zachowanie nie jest normalne. Tylko ja to odczuwam, tylko ja widzę jego twarz, tylko ja go czuję. Boję się, Mel. Nie wiem, jak dalej sobie poradzę. Myślę nad wizytą u psychologa, o ile jeszcze to może mi pomóc. Cholera, jestem nienormalna! - skwitowałam, łapiąc się przy tym za głowę.
-Lau, naprawdę? Nie jesteś chora, jesteś w stu procentach normalną osobą.
Tak, normalną. Już to widzę. Normalne osoby nie dostają napadów agresji, nie ranią wszystkich wkoło, nie widzą nieznajomych w snach czy w realnym świecie, normalni ludzie żyją normalnie! Ja nie należała do grona tych osób, niestety.
Spojrzałam na ekran komórki. Szlag, już po północy. Nie zamierzałam iść jutro do szkoły, miałam przecież zwolnienie, jednak Melissa powinna pójść. Nie mogłam przeszkadzać jej w nauce. Musiała się wyspać, a ja jej w tym przeszkodziłam. Uniosłam wzrok, chcąc powiadomić moją przyjaciółkę o późnej godzinie, jednak za nią coś zobaczyłam. Coś, a raczej kogoś.
Telefon wypadł z mojej dłoni, a ja wpatrywałam się jego twarz jak w obrazek.
-Lau, co jest? - Mel próbowała dowiedzieć się, co przykuło moją uwagę. Podniosłam rękę i wskazałam palcem na wejście do pokoju.
Dziewczyna odwróciła się, jednak była zszokowana, kiedy najwyraźniej nikogo tam nie dostrzegła.
Złapała mnie jednak za wyciągniętą rękę i jęknęła.
-O mój Boże, Laura!
Zamknęłam oczy, chcąc wymazać obraz stojącego w drzwiach anioła. Wzięłam głęboki wdech i powróciłam na ziemię. Postać zniknęła, a ja spojrzałam na mój nadgarstek, który blondynka dokładnie oglądała.
Wydałam z siebie cichy pisk, widząc coś na rodzaj tatuażu, który zagościł na mojej ręce. Ogień. Właśnie to przedstawione było na tatuażu.
-Lau, ty nie zwariowałaś - powiedziała spokojnie Mel. - Skoro ja też to widzę, na pewno nie zwariowałaś. Co to jest?!
Byłam przerażona. Dotknęłam miejsca, w którym został przedstawiony znak. Przetarłam opuszkami palców, chcąc coś poczuć, jednak nie czułam nic.
-Ogień...- szepnęłam.
Wstałam gwałtownie z sofy i rzuciłam się w kierunku laptopa. Włączyłam go, usiadłam przy stole i podłączyłam ładowarkę. Kiedy urządzenie było gotowe do użytku, wpisałam w wyszukiwarkę frazę "ogień". Zawołałam Melissę, bo bałam się czytać to sama. Wyszukałam jakiś internetowy słownik symboli i po kolei analizowałam wszystkie słowa.
-Wieczność, gniew bóstwa, nienawiść, piekło, kara, diabeł i... śmierć - wyliczałam po kolei, a ostatni wyraz wywołał u mnie dreszcze.
Rozpłakałam się, po raz kolejny dzisiaj. Przyjaciółka owinęła mnie swoimi chudymi rękoma, przytulając mnie. Byłam wdzięczna za to, że była przy mnie.
-Nie zostaniesz sama, nie pozwolę na to. Do końca tygodnia zwalniam się z lekcji, muszę być przy Tobie.
Nie mogłam przestać płakać. To wszystko mnie przerastało. Dlaczego ja? Dlaczego anioł wybrał mnie? Miałam być jego ofiarą?
Udałam się do łazienki, aby opłukać twarz z łez, które nieustannie leciały z moich oczu. Ta cała sytuacja nie pozwalała mi na normalne funkcjonowanie. Bałam się zrobić nawet najmniejszy krok, bałam się myślenia o aniele i tych potwornych rzeczach.
Wróciłam z powrotem do blondynki, która stała przy parapecie, paląc papierosa.
-To cię zabije, wiesz?
Odwróciła się i spojrzała na mnie z politowaniem. Irytował mnie jej nałóg. To naprawdę kiedyś ją wykończy. Ale z drugiej strony...
-Daj - wyciągnęłam rękę, aby przejąć szluga. Włożyłam go do ust, wciągnęłam płucami dym i wykonałam pierwszego bucha.
-Poradzimy sobie. - Uśmiechnęłam się mimowolnie. - Poradzimy.
Dobra, miałam dodać ten rozdział dopiero w czerwcu, ale nie będę Was trzymać tak długo. Mam napisane kilka do przodu, więc mogę dodawać:3
Zaskoczeni? Co zrobilibyście na miejscu Laury? Coraz bliżej do rozwiązania tego wszystkiego, nie mogę się doczekać!! ♥
Okej, jeszcze jedna sprawa. Pracuję ostatnio nad czymś nowym... Czytałby ktoś opowiadanie o 5SOS? Chcę odskoczyć trochę od pisania o R5 i Raurze, taki jaki odpoczynek i coś nowego. Oczywiście nie zawieszę tego bloga, żeby było jasne. Fabuła też opierałaby się na zjawiskach paranormalnych. Kurcze, wciągnął mnie tak świat, haha.
Piszcie, co myślicie:) Dziękuję za przeczytanie i do napisania! Następny rozdział planuję dodać 15 czerwca:3
Cudowny rozdział!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJejku tam się w niego wciągnęłam, a tu koniec. Twoja histora naprawdę zaczyna mnie coraz bardzej ciekawić. Nie wiem, jak wytrzymam do 15 czerwca nie wiedąc, co się stanie dalej, ale mam nadzieję, że wstawisz szybciej.
Z niecierpliwością czekam na next.:*
Ps. Jeśli masz odrobinę czasu to może wpadniesz na mojego bloga: http://rossilaura-raura.blogspot.com/ ?
No znowu przeszły mnie ciary zachwytu i strachu... Ty piszesz tak realistycznie! Ja się boję cienia xD super! Ja cię uwielbiam! *_* z każdym rozdziałem się powtarzam, ale ta opowieść, ta historia jest najlepszym co mnie w życiu spotkało! Naprawdę... A niech powstają pod twoją ręką kolejne arcydzieła i paranienormalne historie... I tak wiem, że odniesiesz kolejny sukces! No czekam do tego czerwca... A może.dodasz wcześniej? :)
OdpowiedzUsuńKocham cię! :*:*;*;*:*:***:*:*:*:*:*:*:*:*
Wspaniały <3
OdpowiedzUsuńKurcze, ja się od Twojego pisania uzależniłam :)
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzeka na next i spotkanie Ross z Laurą xD <3
Nawet nie wiesz ile emocji we mnie siedzi strach, ekscytacja i wiele innych. Piszesz tak realistycznie, to chyba najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam, a czytałam ich dużo. Rozdział super jak każdy. Możesz dodać rozdziały wcześniej, bo nie wytrzymam? Plis.
OdpowiedzUsuńPS.: Czekam na next.
Mega!!! Laurcia taka biedna, samotna. Mimo wszystko ma Mel, ale tylko ona widzi "anioła". Zerwała! Zerwała! Zerwała! Haha. Czekam Niecierpliwie na Dalsze Losy Bohaterów.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochana! Nie myśl, że o tobie zapomniałam! Ten rozdział (tak jak każdy inny) jest zaczepisty!
OdpowiedzUsuńPotrafisz wywoływać u mnie emocje, które nie do końca potrafię nazwać. Osobiście jestem zajebiście szczęśliwa, że Laura zerwała z tym chłoptasie. Od początku go nie lubiłam ^.^
Kończę oficjalnym : Czekam na next! i mam nadzieję, że nie zapomniałaś o moim jak to określiłaś 'lekkim' blogu :**
http://be-loud-baby.blogspot.com/
Pozdrawiam i do następnego ;)
Oczywiście, że nie zapomniałam, przeczytałam już nawet rozdział 10:) Ostatnio mama dużo na głowie, teraz jestem w trakcie przygotowywania się do wycieczki i jakoś tego czasu jest mało, ale obiecuję, że skomentuję! Pozdrawiam xx
UsuńCieszę się, że o mnie pamiętasz. Życzę wspaniałej wycieczki :D i czekam na rozdział 8 ^.^
Usuń