Blondyn wyminął mnie i opuścił dom, zostawiając mnie w
totalnym osłupieniu. W perwszej chwili pomyślałam, że to jakiś chory żart,
jednak od razu odgoniłam od siebie te myśli. Z Rossem nie ma żartów.
-Proszę, wejdź do środka - powiedziałam, otwierając szerzej
drzwi. Dziewczyna posłała mi ciepły uśmiech i trzymając swoją torbę, weszła do
środka. Pozbyła się swojego obuwia, więc byłam zmuszona dać jej jakieś buty do
chodzenia po domu, gdyż nie chciałam wyjść na niegościnną. Podałam jej kapcie i
zachęciłam do wejścia w głąb mieszkania. Brunetka podziękowała i uczyniła to, o
co ją poprosiłam. Miałam nadzieję, że nie będzie ona odzwierciedleniem Rossa.
Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie miłej i sympatycznej, więc byłam
pozytywnie nastawiona do Anastasii.
-Napijesz się czegoś? - zapytałam grzecznie. Chciałam wyjść
na równie przyjazną.
-Nie, dzięki za troskę - odpowiedziała, poprawiając fryzurę.
Kosmyki jej włosów niesfornie wpadały jej na twarz.
-Więc, jesteś dziewczyną Rossa? - Usiadłam naprzeciwko niej,
chcąc mieć na nią oko.
-Co? O mój Boże, nie! - Ana zaczęła się śmiać, sprawiając,
że poczułam się jeszcze bardziej zagubiona. Kim w takim razie była i dlaczego
Ross poprosił akurat ją o pomoc? - My się nawet nie przyjaźnimy. Łączy nas coś,
co tyczy się również Ciebie, Lauro.
Zmarszczyłam oczy i zrobiłam grymas na twarzy. Nie miałam
pojęcia co ja miałam wspólnego z tą dwójką. Nigdy wcześniej nie miałam z nimi
do czynienia.
-Słuchaj, nie chcę ukrywać, że pokładam w tobie nadzieję.
Jesteś teraz jedyną osobą, która może wyjaśnić mi to wszystko. Proszę, pragnę
tylko prawdy. - Popatrzyłam na nią błagalnym spojrzeniem, by wzbudzić u niej
chęć powiedzenia mi wszystkiego. Dziewczyna westchnęła cicho i spuściła wzrok
na podłogę.
-Nie jesteś do końca człowiekiem, Lau - zaczęła.
W tej chwili miałam ochotę wydrzeć się na cały dom, że to
jednak jest jakiś pieprzony żart. Jak to nie jestem człowiekiem? Mam wszystko
to, co człowiek posiada; narządy, głos, rozum a co najważniejsze, mam uczucia.
Nie byłam żadnym mutantem, byłam c z ł o w i e k i e m. Taka się urodziłam ~
ludzka, i taka miałam pozostać.
Wpatrywałam się w brunetkę w osłupieniu. Jej oczy nie były
już takie, jak na początku naszego spotkania. Teraz widziałam w nich ból, tak
samo jak kiedyś w oczach Rossa. Czy oni wszyscy mają takie wahania nastrojów i
zmiany?
-Czym w takim razie jestem? - Tym razem zapytałam spokojnie.
Anastasia wstała z miejsca i kazała zrobić mi to samo.
Podała mi dłoń, a ja chwyciłam ją, cała się trzęsąc. Bałam się teraz dosłownie
wszystkiego. Przecież mogła mnie skrzywdzić.
-Widzisz, istnieją ludzie, jednak nie są oni jedyni. Jesteśmy także my ~ Zaklinacze duchów. Nie różnimy się zbytnio od tych pierwszych, jednak mamy pewne dodatkowe cechy, które nas wyróżniają - mówiła spokojnie, co wydało mi się naprawdę chore. Mówiła o czymś, co nie jest do końca normalne, jakim cudem mogła zachować taki spokój? - Spójrz tylko.
Wpatrywałam się w dziewczynę, która uśmiechała się do mnie przyjaźnie. Puściła moją rękę, a po chwili przymknęła powieki. Zmrużyłam oczy, nadal nic nie rozumiałam. Minęły może z dwie sekundy, a dziewczyna dosłownie zniknęła z miejsca, w którym przed chwilą stała. Otworzyłam szeroko usta, a moje serce zaczęło mocniej bić. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak brunetka macha mi z kuchni. Wiedziałam, że nie kłamała. Cholera, widziałam to na własne oczy!
-Nie będę mówić Ci wszystkiego, i tak wiem, że będę miała przechlapane za to, że powiedziałam ci część naszej tajemnicy. Zdaję sobie sprawę, jak ciężko jest ci teraz, chciałam po prostu, żebyś wiedziała. - Ana podeszła do mnie, a ja zrobiłam krok w tył. Miałam do czynienia z kimś, kto nie był człowiekiem. Z kimś, kto właśnie przemieścił się o pare metrów w ciągu ułamków sekundy. Nie mogę jej ufać.
-Nie zbliżaj się do mnie.
Brunetka zatrzymała się. Ja cofnęłam się jeszcze kilka kroków. Cała się trzęsłam i dziwiłam się sobie, że jeszcze się nie rozpłakałam. W głowie analizowałam to wszystko, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Moje życie zmieniło się drastycznie, każdy dzień wydawał się być teraz koszmarem. Uczestniczyłam w czymś złym, niebezpiecznym i destrukcyjnym. To mnie po prostu niszczyło.
Usłyszałam trzask drzwi, a kiedy odwróciłam głowę, ujrzałam stojącego w progu pokoju Rossa.
Patrzył to na mnie, to na Anę i z chwilą jego twarz zmieniała wyraz, przez co nie mogłam odczytać tego, co właśnie czuł.
-Powiedziałaś jej? - zapytał spokojnie dziewczynę.
Ta skinęła lekko głową.
Wiedziałam, co teraz nastąpi.
-Nie będę mówić Ci wszystkiego, i tak wiem, że będę miała przechlapane za to, że powiedziałam ci część naszej tajemnicy. Zdaję sobie sprawę, jak ciężko jest ci teraz, chciałam po prostu, żebyś wiedziała. - Ana podeszła do mnie, a ja zrobiłam krok w tył. Miałam do czynienia z kimś, kto nie był człowiekiem. Z kimś, kto właśnie przemieścił się o pare metrów w ciągu ułamków sekundy. Nie mogę jej ufać.
-Nie zbliżaj się do mnie.
Brunetka zatrzymała się. Ja cofnęłam się jeszcze kilka kroków. Cała się trzęsłam i dziwiłam się sobie, że jeszcze się nie rozpłakałam. W głowie analizowałam to wszystko, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Moje życie zmieniło się drastycznie, każdy dzień wydawał się być teraz koszmarem. Uczestniczyłam w czymś złym, niebezpiecznym i destrukcyjnym. To mnie po prostu niszczyło.
Usłyszałam trzask drzwi, a kiedy odwróciłam głowę, ujrzałam stojącego w progu pokoju Rossa.
Patrzył to na mnie, to na Anę i z chwilą jego twarz zmieniała wyraz, przez co nie mogłam odczytać tego, co właśnie czuł.
-Powiedziałaś jej? - zapytał spokojnie dziewczynę.
Ta skinęła lekko głową.
Wiedziałam, co teraz nastąpi.
-Cholera jasna, jak mogłaś jej powiedzieć? - Chłopak znalazł
się tuż przy niej i kiedy ja nie zdążyłam zainterweniować, jego dłonie
powędrowały na ubranie dziewczyny, przyciskając ją do ściany. Ana próbowała mu
się wyrwać, jednak on ani myślał, by ustąpić. Jego ręce zacisnęły się na tyle
mocno, że dziewczyna zaczynała tracić oddech. Blondyn patrzył jej w oczy z
nienawiścią, jakby naprawdę ona zrobiła mu wielką krzywdę. Zabijał ją, bo mi
pomogła. A ja stałam w kącie pokoju i z szeroko otwartymi ustami przyglądałam
się całej sytuacji.
Po chwili jednak szybko się ocknęłam i postanawiając ratować
dziewczynę, ruszyłam na Rossa. Szarpałam go za ramie, próbowałam odciągnąć,
lecz on wydawał się być niewzruszony tym faktem. Tak, jakby nic nie czuł.
Zaczęłam okładać go pięściami, co wydało mi się żałosne.
Byłam tylko małą, bezbronną dziewczyną, która praktycznie nie miała szans z tym
potworem. Tak, tym właśnie dla mnie teraz był.
-Ross, przestań! - krzyknęłam, wypuszczając kilka łez. Byłam
bezradna, bezsilna i właśnie patrzyłam jak on próbuje ją zabić. Mimo że
chciałam jej pomóc, to nie umiałam. Sama byłam zbyt krucha. - Przestań, proszę.
On jakby wypadł z transu i nagle poluźnił uścisk. Przymknął
oczy, po czym puścił dziewczynę, która upadła na podłogę. Kucnęłam przy niej i
pozwoliłam, by schowała twarz w moją klatkę piersiową. Zaczęła szlochać, a ja
pogładziłam ją po włosach, szepcząc na ucho pocieszające słowa. Miałam
nadzieję, że to pomoże, tym bardziej, że Ana sama w sobie była silna.
Spojrzałam z dołu na Rossa, który teraz wlepiał wzrok w nas
obie. Tym razem był przerażony. Czy mówiłam już, jak bardzo irytują mnie te
zmiany nastrojów?
-Wyjdź z mojego domu - syknęłam, łudząc się, że posłucha
mojej prośby.
On zignorował mnie i ukucnął przy brunetce. Dotknął jej
ramienia, jednak ona strzepnęła szybko jego dłoń, zanosząc się w jeszcze
większy szloch.
-Co to miało być?
Jego wzrok zwrócił się na mnie, a ja kolejny raz nie mogłam
rozczytać tego, co czuł. Cholera, czy on w ogóle miał uczucia?
-Przepraszam - rzucił tylko i wstając, ruszył w stronę kanapy.
Usiadł na niej i schował twarz w dłoniach.
Obserwowałam każdy ruch z obrzydzeniem. Zamiast jakoś ją
pocieszyć, on siedzi i zamartwia się sobą? Pieprzony narcyz.
- Powiedziałam, wyjdź!
Rozdział niedopracowany i niesprawdzony, więc przepraszam za wszystkie błędy! Dodaję na szybko, bo akurat na chwilę mam dostęp do laptopa. Duuuużo się dzieje, prawda? Co myślicie o tym wszystkim?:)
DZIĘKUJĘ KOCHANEJ OLI ZDUŃCZYK ZA POMOC Z NAZWĄ DLA TEGO CAŁEGO TEAMU ROSSA! MUSICIE WIEDZIEĆ, ŻE TO JEJ ZASŁUGA! ♥