sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 8


Całą noc spędziłam na płakaniu, zastanawianiu się nad moim istnieniem, płakaniu, użalaniu się, płakaniu i tak w kółko. A, zapomniałam o najważniejszym. W głównej mierze myślałam o tatuażu na ręce oraz jego znaczeniu, które śmiertelnie mnie przeraziło. Siedziałam z podkulonymi nogami na łóżku, przyglądając się miejscu, w którym wczoraj pojawił się znak. Zniknął po około piętnastu minutach, co mnie w pewien sposób uszczęśliwiło, jednak to nie zmieniło mojego nastawienia. Nadal się bałam, bałam dosłownie wszystkiego.
Obok mnie spała Melissa. Nie chciałam obarczać jej tym wszystkim, a co najważniejsze ~ nie chciałam jej w to wszystko wciągać. Jeśli sama zaczęłaby mieć podobne sytuacje, nie wybaczyłabym sobie tego. Dlatego też uważałam, że powinnam zająć się rozwiązywaniem tej sprawy sama. No, prawie sama. Zaczynałam zastanawiać się nad zadzwonieniem do jakiegoś egzorcysty, księdza czy nawet psychiatry. Jednak po wczorajszym zdarzeniu przestałam wierzyć, że jestem chora psychicznie. Owszem, to ja odczuwałam wszystkie te rzeczy, jednak skutki widzieli też inni ludzie, tak jak na przykład Melissa. Wykluczyłam więc zaburzenia psychiczne, jednak kontakt z psychologiem nie zaszkodziłby mi. Musiałam się jakoś uodpornić na te wszystkie rzeczy. Z jednej strony bałam się ich, tak cholernie się bałam, a z drugiej wiedziałam, że na razie anioł nie jest w stanie nic mi zrobić. Przecież nigdy jeszcze mnie nie dotknął, nie odezwał się do mnie. Czego więc chciał?
Mel obudziła się pare minut po szóstej. Dziwnym trafem była wypoczęta, mimo że spała niecałe pięć godzin. Siedziała ze mną do pierwszej w nocy, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Nie wiem, czy kiedyś zdołam się jej odwdzięczyć.
- Ubieraj się, wyszykuj, a ja w tym czasie zrobię ci śniadanie. Szkoła czeka - powiedziałam stanowczym tonem, kiedy dziewczyna ziewała i przeciągała się.
- Co? - pisnęła i otworzyła szeroko oczy. - Nigdzie nie idę, zostaję przy tobie!
Wiedziałam, że będzie się upierać. Gdyby tego nie zrobiła, nie byłaby sobą.
Zwlokłam się z łóżka, włożyłam na nogi kapcie w kształcie króliczków i podeszłam do krzesła. Ściągnęłam z niego ubrania przyjaciółki i rzuciłam je w jej kierunku. Ta spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, na co wzruszyłam ramionami. Wyszłam z pokoju, dając dziewczynie możliwość przebrania się. Poczłapałam do kuchni, łapiąc się za skronie. Kręciło mi się w głowie, nie czułam się dobrze. Wręcz przeciwnie ~ byłam cała obolała, a ból nie chciał ustąpić miejsca uldze. Wzięłam więc lek przeciwbólowy, a następnie zabrałam się za robienie kanapek. Wyjęłam z lodówki masło, ser oraz pomidora i położyłam wszystko na blacie. Wyłożyłam również chleb, nałożyłam na niego masło, które potem rozsmarowałam. Ser i pokrojony pomidor także znalazły się na kanapce.
Postawiłam talerz na brzegu stołu, przy którym pojawiła się już blondynka.
-Dzięki - odrzekła - Co zamierzasz porabiać, kiedy ja będę gnić w szkole?
-Hmmm... Pójdę do sklepu albo pooglądam jakiś serial. A nie, posprzątam dom! Choć w sumie... Serial to dobry pomysł. Najlepiej Pamiętniki Wampirów albo Skins! Może American Horror Story? - zastanawiałam się, podczas gdy blondynka wpatrywała się we mnie zszokowana.
-O mój Boże...- pisnęła.
 Zmarszczyłam czoło, próbując rozgryźć jej reakcję.
-Co?
-Te wahania nastrojów... Lau, czy ty... Czy ty jesteś w ciąży?! - wrzasnęła, omal nie przewracając się z krzesła.
Rzuciłam w nią ścierką znajdującą się w moich dłoniach. Serio, Mel, serio? Jak w ogóle mogła pomyśleć o czymś takim?
-Postradałaś zmysły, Melisso.
Wywróciłam oczami, a dziewczyna powróciła do konsumowania posiłku. Stwierdziłam, że i ja się ubiorę. Przecież nie mogłam biegać po domu w piżamie przez cały dzień, no nie?
Włożyłam na siebie czarne legginsy oraz biały, za duży t-shirt. Rozczesałam jeszcze włosy. W sumie mogłam zrobić jakiś makijaż, jednak nie wykonałam go, gdyż rozważałam to, że mogłam jeszcze płakać. Mój rozmazany tusz spływający po policzkach nie byłby najlepszym widokiem.
Biedna Melissa musiała jeszcze iść do domu po plecak. Umówiłyśmy się, że od razu po szkole przyjdzie do mnie. Miałam w planach obiad i jakiś deser, tak na relaks. O matko, zachowuję się jak moja babcia...
Zamknęłam dokładnie dom, kiedy dziewczyna opuściła go. Wszystkie z moich pomysłów, które przedstawiłam podczas śniadania, nagle straciły jakikolwiek sens. Postanowiłam, że posprzątam wczorajszy bałagan. Tak, wczoraj zupełnie zapomniałam o rozbitym wazonie.
Dzisiaj czułam się o wiele lepiej. Przepłakana noc jednak poprawiła moje samopoczucie. Wiedziałam, że jeśli trochę popłacze (taaa, trochę) to potem będzie lepiej. Tak też się stało. Byłam oczywiście przybita i zmartwiona, chciałam znaleźć odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania, jednak nie wiedziałam, kogo mam się poradzić. Do głowy przychodziły mi różne pomysły, na przykład przywoływanie duchów, jednak miałam świadomość, że to mogło skończyć się o wiele gorzej. Poza tym, nie miałam pewności, czy anioł był duchem. Być może był tylko i wyłącznie wytworem mojej bujnej wyobraźni. Jednak kryło się za tym coś głębszego, ogień to potwierdzał. Zastanawiałam się również nad tym, co prócz śmierci kryło się za moim tatuażem. Pożar? Śmierć w pożarze? Na samą myśl przechodziły mnie dreszcze.
Po posprzątaniu rozbitego wazonu nie mogłam wymyślić nic, czym mogłabym się zająć. Byłam tak cholernie przybita i pusta. To tak, jakby uleciało ze mnie powietrze, dosłownie. Głowa naprawdę mocno mnie bolała, nogi były jak z waty a oczy same mi się zamykały. Mogłabym położyć się spać, jednak świadomość, że wtedy anioł mógł mi się pokazać, jakoś mnie odrzucała od tego pomysłu.
Przez chwilę myślałam o Bryanie i o moim wybuchu. Naprawdę nie wiedziałam, co było tego przyczyną. Nigdy nie posunęłabym się do takiego czynu, byłam o tym przekonana, więc wiedziałam również, że nie jestem do końca sobą. Każda, nawet najmniejsza rzecz czy sytuacja doprowadza mnie do szału, wszystko mnie irytuje i mówiąc szczerze, mam ochotę rzucić to wszystko i po prostu przestać się przejmować. Tak, to byłoby najlepsze rozwiązanie.
Zastanawiałam się również nad tym, jak bardzo moje życie uległo zmianie. Te wszystkie dziwne rzeczy, anioł, problemy ze zdrowiem, Bryan... Po części było mi szkoda naszego związku, zawsze ufałam mu bezgranicznie i teraz najchętniej rzuciłabym mu się na szyję i powiedziała, jak bardzo ważny dla mnie był. W sumie nadal jest ważny. Przecież było mi z nim dobrze, dawał mi szczęście, kochaliśmy się, po części wciąż go kocham. Nie zrobił nic, co mogłoby naprawdę mnie zdenerwować, a ja, albo nie ja, zachowałam się okropnie w stosunku do niego. Ugh, byłam taka głupia! Jestem pieprzoną hipokrytką i desperatką, która sama nie wie, czego chce!
Bez dłuższego zastanowienia wyszłam z domu, trzaskając mocno trzaskając drzwiami.


Dobra, nie mogłam się oprzeć, więc wstawiam dzisiaj. Wróciłam wczoraj, sprawdziłam i dodałam. Wiem, że jest krótki, ale naprawdę nie mam żadnego pomysłu, co mogłabym dopisać. Reszty dowiecie się w dziewiątym rozdziale. Gotowi na Rossa?
Jeśli ktoś nie słyszał o Mroku to proszę o przeczytanie poprzedniej notki. Tam wszystkiego się dowiecie:)
Dziękuję wszystkim za komentarze i miłe słowa, które naprawdę bardzo mnie motywują i doprowadzają do szczęścia, czasem nawet i dumy. Jestem Wam niezmiernie wdzięczna za każdą pochwałę, krytykę czy nawet zwykły komentarz. Jesteście cudowni.
Co do dziewiątki ~ dodam jeszcze w czerwcu, gdyż potem wyjeżdżam na tydzień, a to byłaby za długa przerwa. Myślę, że za jakiś tydzień czy półtora powinien się pojawić. Boże, jestem tak podekscytowana tym wszystkim, njcdsknkdnkaszkaj! Uznajmy, że to normalne XD
Okej, nie zanudzam dłużej. Do napisania, kochani! ♥


6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział!!!
    Jejku z każdym rozdziałem, z każdym zdaniem coraz bardziej nie mogę się doczekać, gdy w końcu pojawi się Ross. W jakich okolicznościach to się stanie? Piszesz tak zaskakująco ciekawie, że nie mam zielonego pojęcia, co się kryje w twojej główce. Jedno wiem- wielki talent do pisania.
    Z niecierpliwością czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały <3
    Gotowa na Rossa! :P
    Weny życzę i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :*
    Czekam na next i Rossa <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie emocje! Matko... Ty to masz talent do takich rzeczy. No normalnie... amazing. Kobieto...Ja nie mogę uwierzyć, że Lau umrze w pożarze! Nie. Chyba, że... Ujrzy w ogniu Rossa...to tak. to tak :P
    Ja też taka podekscytowana tym 9 rozdziałem i ujawnieniem Rossa...Aaaaa! dreszcze emocji xD
    Bądź z siebie dumna! Masz z czego. Masz się z czego cieszyć. masz do tego powody :)
    będziemy cie uszczęśliwiać zawsze!
    kocham i nie wiem co powiedzieć... Zachywt, zadowolenie, zaskoczenie. MEGA I BIG BIG BIG AWASOME! :*****:*:**:**:***::*:**:*:*:*:*:**:*:*

    #zawsze_na_ciebie_czekam

    OdpowiedzUsuń
  5. Niszczysz psychikę. Niszczysz... Serio, boję się, że niedługo wyląduję w psychiatryku. Twoje opowiadanie źle na mnie wpływa. Niestety, przez ciebie i przez twoją genialną twórczość nie mogę przestać czytać. Tak, to twoja wina! Ostatnio zaczynam szukać wokół siebie duchów. Taaak. To z pewnością twoja wina xD I jeszcze ten Ross. Nie mogę się doczekać! Tyle emocji...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochana ;)
    Przepraszam, że tak późno ale jestem!
    Rozdział zajebisty. Ja chcę się już dowiedzieć co się dzieje z Lau.Czekam z niecierpliwością na Rossa :>
    Do następnego :p
    ~~PaTTy~~

    OdpowiedzUsuń