poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 9

                                          ~ważna notka na końcu~


Nie wiedziałam dokładnie, dlaczego to robiłam. Wiedziałam oczywiście, jaką czynność wykonywałam, ale kompletnie nie miałam pojęcia, kto mną kierował. Mój rozum krzyczał, że mam zawrócić, że jestem kompletną idiotką robiąc to, co było CHYBA głupie. Od tego krzyku naprawdę bolała mnie już głowa, ale ja nie mogłam nic z tym zrobić, dosłownie. Moje ciało dzisiejszego wieczoru nie współgrało z rozumem. To tak, jakby ktoś rozdzielił mnie na dwie części, jednak ta druga - zgaduję, że głupsza - strona wygrała walkę o przetrwanie, zabijając przy tym pierwszą. No, nie do końca zabijając, gdyż ciągle słyszałam te okropne krzyki. Miałam ich serdecznie dość, najchętniej wyrzuciłabym mój mózg na środek ulicy i pozwoliłabym, aby rozjechały go miliony samochodów. Ba, nawet sama zaczęłabym go kopać i skakać po nim. O Boże, to brzmi naprawdę drastycznie! Oto kolejny dowód, że to rozum przegrał walkę, bo naprawdę zaczął nieźle szwankować.
Stanęłam przed drzwiami, wzięłam kilka głębokich wdechów, mając ciągle zamknięte oczy. Jak już mówiłam, nie byłam do końca pewna, czy to na pewno dobra decyzja.
Zapukałam dosyć głośno, aby mógł mnie usłyszeć. Było to dobrym posunięciem, gdyż po chwili w drzwiach pojawił się chłopak. Uniosłam wzrok, patrząc się w jego oczy. Miałam świadomość, jak bardzo żałośnie musiałam wyglądać. W końcu byłam ubrana w jakieś stare, poniszczone ciuchy, moje włosy nie były dokładnie rozczesane, a wczorajszy tusz do rzęs spoczywał teraz pod moimi oczami, co sprawiało niezbyt dobre wrażenie.
Rozchyliłam usta, chcąc powiedzieć coś mądrego, jednak nie mogłam się zdobyć na wypowiedzenie choć jednego słowa. Najchętniej rzuciłabym się mu teraz na szyję, obdarowując jego ciało pocałunkami, mówiąc przy tym, jak bardzo go przepraszam. Oczywiście nie zrobiłam tego i cały czas po prostu przyglądałam się jego twarzy. Dopiero po chwili stwierdziłam, że to było cholernie głupie i dziecinne. Wyminęłam go w drzwiach, a on nie protestował, co uznałam za pozwolenie wejścia do jego domu.
Stanęłam przed nim i przeczesałam włosy, tym razem wlepiając wzrok w podłogę.
-Och, powiedz coś! Ta cisza jest naprawdę niezręczna! - odezwał się chłopak, na co mój wzrok z powrotem powędrował na niego. 
Brunet zaśmiał się, a ja to odwzajemniłam. Miałam przynajmniej pewność, że nie jest aż tak zły.
-Jesteś sam? - zapytałam, gdyż zauważyłam, że i jemu ciężko jest rozmawiać.
-Oczywiście, że jestem sam! Nie myślałaś chyba, że tak szybko się pocieszyłem i zaprosiłem sobie jakąś dziwkę do domu? - Oparł się o ścianę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Miałam ochotę pacnąć się w tą głupią głowę! 
-Nigdy w życiu bym tak nie pomyślała - skłamałam, uśmiechając się sztucznie. 
I znowu nastała cisza i był to rodzaj tej niezręcznej ciszy, a ja tego wprost nienawidziłam.  Zaskakujące było, że po mimo tylu wspólnych chwil i uczucia, jakie nas łączyło - lub nadal łączy - nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. W sumie powinnam obwiniać o to tylko siebie, bo to ja wpadłam na pomysł odwiedzenia go. Bryan nie był winny. 
-Jest mi przykro, okej? Po prostu tyle. Wiem, że Cię zraniłam i wiem, że ty wiesz, że ja żałuję. - Zatrzymałam się na chwilę, by dokładnie przeanalizować to, co powiedziałam, gdyż wydało mi się to bardzo chaotyczne. - Ale ja nie mogę tego cofnąć, nie mogę tego naprawić. Nie teraz, kiedy mam to wszystko na głowie, a ja jestem jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Nie wiem, co się dzieje, Bryan, naprawdę nie wiem. Ale oczekuję, że ty to zrozumiesz i jakoś mi wybaczysz. Nie mam ochoty pakować się w związek, choć musisz wiedzieć, że nadal niezaprzeczalnie Cię kocham i nic nie może zmienić mojego uczucia do Ciebie. Nie mogę być z Tobą, mając świadomość, że mogę Cię zranić. 
Zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Ja natomiast przyglądałam mu się z wyraźnym zażenowaniem na twarzy. No halo, która dziewczyna przychodzi do byłego, wyglądając kompletnie jak upiór i mówi, że go kocha? To raczej nie należy do typowych zdarzeń. Cóż się dziwić, w moim świecie ostatnio nic nie jest normalne.
-Całkowicie się z Tobą zgadzam, Lauro. Raniliśmy siebie nawzajem, a tu nie o to chodzi. Kto wie, może kiedy to wszystko jakoś się ustatkuje, będziemy mogli dać sobie kolejną szansę. - Uśmiechnął się przyjaźnie. 
Szczerze mówiąc, nie było mi przykro, choć wiem, że powinno. Zazwyczaj dziewczyny po rozstaniach są przybite, jednak ja miałam ważniejsze sprawy na głowie. Ale musiałam zrobić coś jeszcze...
-Nie uważasz, że skoro coś zdarzyło się po raz pierwszy, musi zdarzyć się po raz ostatni? - zapytałam. 
On uniósł brwi, na co ja przygryzłam wargę. Okej, chyba ogarnął, o co chodzi. 
Zbliżył się do mnie, przyciskając mnie do ściany i wpijając się w moje wargi zachłannie. Wplotłam dłonie w jego włosy, a on natomiast swoje ręce umieścił na moich policzkach. Był to pocałunek pełen uczuć jak i zupełnie ich pozbawiony. Ostatni i pierwszy. Najlepszy i najgorszy.
O Boże, cóż za kontrast.
Otworzyłam oczy, by móc na niego spojrzeć, lecz po chwili znowu je zamknęłam, oddając się pod jego władanie całkowicie. Jego dłonie zjechały niżej, na moje biodra. Podniósł mnie, a ja owinęłam nogami jego tułów, zaczepiając ręce o jego plecy. Położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi, składając na niej mokre pocałunki.


U Bryana siedziałam do wieczora, wyszłam z jego domu po dwudziestej drugiej. Rozmawialiśmy o przeszłości i przyszłości, nie o tym, co jest teraz. Bo teraźniejszość wcale nie należała do kolorowych.
Nie zabrałam ze sobą telefonu, więc byłam przekonana, że Melissa się o mnie martwiła. Cóż, po tym wszystkim również uważałabym na swoją przyjaciółkę. Znając ją, mogła pomyśleć, że ktoś, a może raczej ANIOŁ, mnie porwał.
Po wyjściu z domu chłopaka, skierowałam się od razu do swojego domu, tam zapewne czekała na mnie przyjaciółka. Myślałam o tym, co miało miejsce dosłownie chwilę temu. Wyszłam z jego domu, kończąc coś, co było moją codziennością. Codziennością, którą kiedyś uwielbiałam. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie zdążyłam znienawidzić tego, co między nami było? To było gwałtowne, niespodziewane i trudne.
Ale kończąc coś, zaczynamy również coś nowego, prawda?
-Laura!
Raptownie przystanęłam, zszokowana tym, że ktoś wypowiedział moje imię. A ten głos nie należał do znajomych.
Postać nie odezwała się więcej, więc postanowiłam, że sprawdzę, kim ona była i skąd wiedziała, jak się nazywam. Odwróciłam się, mając zamknięte oczy. Przeczuwałam, że to coś złego, tak po prostu.
A kiedy je otworzyłam, było o wiele gorzej.
To był on. Anioł.



Witam duszki moje kochane ♥
Miałam ten rozdział dodać przed moim wyjazdem do Bułgarii, czyli za tydzień, ale postanowiłam, że zrobię to dzisiaj, po prostu nie wytrzymałam. Mam kilka spraw do omówienia, więc baaardzo proszę o przeczytanie tego, co mam do powiedzenia. I najlepiej, jeśli KAŻDY w komentarzu odniesie się do punktów.
1.Liczba komentarzy spadła, co nie jest dla mnie przyjemne. Oczywiście nie robię wszystkiego dla komentarzy (lol, powtarzam się, lecz nie mogę znaleźć innego słowa), ale dobrze wiecie, jak bardzo one mnie motywują. To smutne, bo wyświetlenia z każdym dniem wzrastają, a czytelników, którzy wyrażają opinię jest coraz mniej... Oczywiście dziękuję wszystkim za miłe słowa, to wspaniałe i kochane.
 Czekam, aż w końcu wyrazicie swoje zdanie na temat tego, co Wam przedstawiam. Uszanujcie moją pracę:) Jeśli teraz się postaracie, kolejny rozdział dodam w weekend.
2.Jest Anioł, co wiąże się z tym, że jest i Ross! W 10 na pewno będzie go dużo, o to się nie martwcie.
3.Wracam na Destiny (klik). Może nie każdy kojarzy, ale zachęcam, różni się od tej historii.
4.Teraz chyba najważniejsza sprawa, huh... Jak wiecie, Mrok zaczęłam pisać głównie z myślą o 5sos family, ale mam pewną propozycję. Co powiecie na wersję z naszymi kochanymi głupolami? Mam napisane kilka rozdziałów na tego bloga, pozmieniałabym tylko imiona i bez problemu moglibyście czytać. Ale to zależy od Was, bo jeśli nie wykażecie żadnego zainteresowania, to nici z pomysłu. Najlepiej napiszcie jeszcze, kogo z R5 chcielibyście na głównego bohatera, będzie mi łatwiej wybrać. Myślę, że warto rozważyć moją propozycję, gdyż mam naprawdę świetny pomysł na to ff, aż jestem z siebie dumna, haha.
5.Liczba obserwatorów na tę chwilę wynosi 28, yaaay! Cieszę się ogromnie, jejku... Dobijemy do 30? Będzie mi miło ♥
A teraz dziękuję wszystkim za wyświetlenia, komentarze i obecność. Bez Was nie byłoby tego fanfiction, to wy sprawiacie, że mam ochotę na pisanie. Kocham mocno ♥

Nie mam pojęcia, kiedy dodam rozdział, tym razem to zależy od Was. Postaracie się, nie?
Do napisania, misiaki!


sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 8


Całą noc spędziłam na płakaniu, zastanawianiu się nad moim istnieniem, płakaniu, użalaniu się, płakaniu i tak w kółko. A, zapomniałam o najważniejszym. W głównej mierze myślałam o tatuażu na ręce oraz jego znaczeniu, które śmiertelnie mnie przeraziło. Siedziałam z podkulonymi nogami na łóżku, przyglądając się miejscu, w którym wczoraj pojawił się znak. Zniknął po około piętnastu minutach, co mnie w pewien sposób uszczęśliwiło, jednak to nie zmieniło mojego nastawienia. Nadal się bałam, bałam dosłownie wszystkiego.
Obok mnie spała Melissa. Nie chciałam obarczać jej tym wszystkim, a co najważniejsze ~ nie chciałam jej w to wszystko wciągać. Jeśli sama zaczęłaby mieć podobne sytuacje, nie wybaczyłabym sobie tego. Dlatego też uważałam, że powinnam zająć się rozwiązywaniem tej sprawy sama. No, prawie sama. Zaczynałam zastanawiać się nad zadzwonieniem do jakiegoś egzorcysty, księdza czy nawet psychiatry. Jednak po wczorajszym zdarzeniu przestałam wierzyć, że jestem chora psychicznie. Owszem, to ja odczuwałam wszystkie te rzeczy, jednak skutki widzieli też inni ludzie, tak jak na przykład Melissa. Wykluczyłam więc zaburzenia psychiczne, jednak kontakt z psychologiem nie zaszkodziłby mi. Musiałam się jakoś uodpornić na te wszystkie rzeczy. Z jednej strony bałam się ich, tak cholernie się bałam, a z drugiej wiedziałam, że na razie anioł nie jest w stanie nic mi zrobić. Przecież nigdy jeszcze mnie nie dotknął, nie odezwał się do mnie. Czego więc chciał?
Mel obudziła się pare minut po szóstej. Dziwnym trafem była wypoczęta, mimo że spała niecałe pięć godzin. Siedziała ze mną do pierwszej w nocy, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Nie wiem, czy kiedyś zdołam się jej odwdzięczyć.
- Ubieraj się, wyszykuj, a ja w tym czasie zrobię ci śniadanie. Szkoła czeka - powiedziałam stanowczym tonem, kiedy dziewczyna ziewała i przeciągała się.
- Co? - pisnęła i otworzyła szeroko oczy. - Nigdzie nie idę, zostaję przy tobie!
Wiedziałam, że będzie się upierać. Gdyby tego nie zrobiła, nie byłaby sobą.
Zwlokłam się z łóżka, włożyłam na nogi kapcie w kształcie króliczków i podeszłam do krzesła. Ściągnęłam z niego ubrania przyjaciółki i rzuciłam je w jej kierunku. Ta spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, na co wzruszyłam ramionami. Wyszłam z pokoju, dając dziewczynie możliwość przebrania się. Poczłapałam do kuchni, łapiąc się za skronie. Kręciło mi się w głowie, nie czułam się dobrze. Wręcz przeciwnie ~ byłam cała obolała, a ból nie chciał ustąpić miejsca uldze. Wzięłam więc lek przeciwbólowy, a następnie zabrałam się za robienie kanapek. Wyjęłam z lodówki masło, ser oraz pomidora i położyłam wszystko na blacie. Wyłożyłam również chleb, nałożyłam na niego masło, które potem rozsmarowałam. Ser i pokrojony pomidor także znalazły się na kanapce.
Postawiłam talerz na brzegu stołu, przy którym pojawiła się już blondynka.
-Dzięki - odrzekła - Co zamierzasz porabiać, kiedy ja będę gnić w szkole?
-Hmmm... Pójdę do sklepu albo pooglądam jakiś serial. A nie, posprzątam dom! Choć w sumie... Serial to dobry pomysł. Najlepiej Pamiętniki Wampirów albo Skins! Może American Horror Story? - zastanawiałam się, podczas gdy blondynka wpatrywała się we mnie zszokowana.
-O mój Boże...- pisnęła.
 Zmarszczyłam czoło, próbując rozgryźć jej reakcję.
-Co?
-Te wahania nastrojów... Lau, czy ty... Czy ty jesteś w ciąży?! - wrzasnęła, omal nie przewracając się z krzesła.
Rzuciłam w nią ścierką znajdującą się w moich dłoniach. Serio, Mel, serio? Jak w ogóle mogła pomyśleć o czymś takim?
-Postradałaś zmysły, Melisso.
Wywróciłam oczami, a dziewczyna powróciła do konsumowania posiłku. Stwierdziłam, że i ja się ubiorę. Przecież nie mogłam biegać po domu w piżamie przez cały dzień, no nie?
Włożyłam na siebie czarne legginsy oraz biały, za duży t-shirt. Rozczesałam jeszcze włosy. W sumie mogłam zrobić jakiś makijaż, jednak nie wykonałam go, gdyż rozważałam to, że mogłam jeszcze płakać. Mój rozmazany tusz spływający po policzkach nie byłby najlepszym widokiem.
Biedna Melissa musiała jeszcze iść do domu po plecak. Umówiłyśmy się, że od razu po szkole przyjdzie do mnie. Miałam w planach obiad i jakiś deser, tak na relaks. O matko, zachowuję się jak moja babcia...
Zamknęłam dokładnie dom, kiedy dziewczyna opuściła go. Wszystkie z moich pomysłów, które przedstawiłam podczas śniadania, nagle straciły jakikolwiek sens. Postanowiłam, że posprzątam wczorajszy bałagan. Tak, wczoraj zupełnie zapomniałam o rozbitym wazonie.
Dzisiaj czułam się o wiele lepiej. Przepłakana noc jednak poprawiła moje samopoczucie. Wiedziałam, że jeśli trochę popłacze (taaa, trochę) to potem będzie lepiej. Tak też się stało. Byłam oczywiście przybita i zmartwiona, chciałam znaleźć odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania, jednak nie wiedziałam, kogo mam się poradzić. Do głowy przychodziły mi różne pomysły, na przykład przywoływanie duchów, jednak miałam świadomość, że to mogło skończyć się o wiele gorzej. Poza tym, nie miałam pewności, czy anioł był duchem. Być może był tylko i wyłącznie wytworem mojej bujnej wyobraźni. Jednak kryło się za tym coś głębszego, ogień to potwierdzał. Zastanawiałam się również nad tym, co prócz śmierci kryło się za moim tatuażem. Pożar? Śmierć w pożarze? Na samą myśl przechodziły mnie dreszcze.
Po posprzątaniu rozbitego wazonu nie mogłam wymyślić nic, czym mogłabym się zająć. Byłam tak cholernie przybita i pusta. To tak, jakby uleciało ze mnie powietrze, dosłownie. Głowa naprawdę mocno mnie bolała, nogi były jak z waty a oczy same mi się zamykały. Mogłabym położyć się spać, jednak świadomość, że wtedy anioł mógł mi się pokazać, jakoś mnie odrzucała od tego pomysłu.
Przez chwilę myślałam o Bryanie i o moim wybuchu. Naprawdę nie wiedziałam, co było tego przyczyną. Nigdy nie posunęłabym się do takiego czynu, byłam o tym przekonana, więc wiedziałam również, że nie jestem do końca sobą. Każda, nawet najmniejsza rzecz czy sytuacja doprowadza mnie do szału, wszystko mnie irytuje i mówiąc szczerze, mam ochotę rzucić to wszystko i po prostu przestać się przejmować. Tak, to byłoby najlepsze rozwiązanie.
Zastanawiałam się również nad tym, jak bardzo moje życie uległo zmianie. Te wszystkie dziwne rzeczy, anioł, problemy ze zdrowiem, Bryan... Po części było mi szkoda naszego związku, zawsze ufałam mu bezgranicznie i teraz najchętniej rzuciłabym mu się na szyję i powiedziała, jak bardzo ważny dla mnie był. W sumie nadal jest ważny. Przecież było mi z nim dobrze, dawał mi szczęście, kochaliśmy się, po części wciąż go kocham. Nie zrobił nic, co mogłoby naprawdę mnie zdenerwować, a ja, albo nie ja, zachowałam się okropnie w stosunku do niego. Ugh, byłam taka głupia! Jestem pieprzoną hipokrytką i desperatką, która sama nie wie, czego chce!
Bez dłuższego zastanowienia wyszłam z domu, trzaskając mocno trzaskając drzwiami.


Dobra, nie mogłam się oprzeć, więc wstawiam dzisiaj. Wróciłam wczoraj, sprawdziłam i dodałam. Wiem, że jest krótki, ale naprawdę nie mam żadnego pomysłu, co mogłabym dopisać. Reszty dowiecie się w dziewiątym rozdziale. Gotowi na Rossa?
Jeśli ktoś nie słyszał o Mroku to proszę o przeczytanie poprzedniej notki. Tam wszystkiego się dowiecie:)
Dziękuję wszystkim za komentarze i miłe słowa, które naprawdę bardzo mnie motywują i doprowadzają do szczęścia, czasem nawet i dumy. Jestem Wam niezmiernie wdzięczna za każdą pochwałę, krytykę czy nawet zwykły komentarz. Jesteście cudowni.
Co do dziewiątki ~ dodam jeszcze w czerwcu, gdyż potem wyjeżdżam na tydzień, a to byłaby za długa przerwa. Myślę, że za jakiś tydzień czy półtora powinien się pojawić. Boże, jestem tak podekscytowana tym wszystkim, njcdsknkdnkaszkaj! Uznajmy, że to normalne XD
Okej, nie zanudzam dłużej. Do napisania, kochani! ♥


czwartek, 4 czerwca 2015

Notka #3

Wowowow, znowu notka, co tym razem?
Tak, wiem, ostatnio dużo notatek tutaj, ale mam coś chyba ważnego do przekazania XD
Wspominałam Wam wcześniej o nowym blogu, głównie o sosach. Ross również się pojawi, jednak nie będzie go aż tak często. Tematyka? Duchy. Postanowiłam, że będę brnąć w tym kierunku dalej:) Jeśli ktoś jest zainteresowany, to zapraszam:


 http://www.wattpad.com/story/41404779-mrok-~-calum-hood

mrok-ff.blogspot.com

Zdecydowałam się na wattpad, gdyż pare osób mnie o to prosiło. Myślę, że to nawet dobry pomysł.
Jeśli podoba Wam się moja twórczość, sądzę, że nie będziecie mieli problemu z bohaterami. Fabuła znowu jest oryginalna, wymyśliłam coś naprawdę ciekawego, co powinno Was wciągnąć. Niedługo pojawi się zwiastun, tym razem nie ja go robiłam, ze względu na chwilowy brak czasu. Szablon na blogspocie jeszcze nie jest gotowy, ciągle czekam, więc nie zdziwcie się, jeśli zobaczycie taki niezbyt ładny wygląd. Wszystko w swoim czasie.
Liczę, że ktoś się zainteresuje nowym blogiem i będzie chętnie czytał.
Jeśli chodzi o rozdział tutaj, dodam 14-15 czerwca, gdyż wcześniej wyjeżdżam na wycieczkę klasową. Poczekacie, no nie? Póki co odsyłam do poprzedniego, jeśli ktoś nie przeczytał lub nie skomentował:)
Dziękuję i pozdrawiam xx