poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 4

Nareszcie weekend! Więcej czasu na zajęcie się sobą. Wtedy mogę odpocząć od męczącej szkoły. Ach, jeszcze tylko dwa miesiące! W wakacje Bryan wprowadzi się do mnie, będziemy mieć czas tylko dla siebie. Całonocne rozmowy, więcej uczuć i czułości... Nie mogę się doczekać!
-Gotowa?-zapytał chłopak.
Przytaknęłam i złapałam go za rękę. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę mojej szkoły muzycznej, która znajdowała się nieopodal. Postanowiłam, że zabiorę go dzisiaj ze sobą, gdyż Bryan lubił oglądać moje próby. Mówił, że wtedy jestem w stu procentach sobą.



-Ile można na Ciebie czekać?!-Upierdliwa Melissa jak zwykle męczyła mnie od momentu, gdy przekroczyłam próg budynku.
-Uspokój się, jestem na czas!-Pospiesznie skierowałam się w stronę szatni, w której zostawiłam bluzę i torebkę. Telefon schowałam do kieszeni, tak na wszelki wypadek.
W sali na ostatnim piętrze czekała już na nas pani Williams. Na ławce siedziała jeszcze Susan-dziewczyna o nieziemskim głosie. Susan była dość specyficzną osobą, gdyż nigdy z nikim nie rozmawiała. Wiele razy próbowałam nawiązać z nią jakiś kontakt, jednak ona wydawała się być zbyt onieśmielona. Dlaczego? Grzeszyła urodą, czego bardzo jej zazdrościłam. Długie blond włosy zawsze miała spięte w uroczego kucyka, w jej błękitnych oczach można było dosłownie utonąć... Dobra, koniec. Mówię jak jakiś pieprzony poeta, zakochany po uszy w dziewczynie z kółka różańcowego. Jednym zdaniem~ miała predyspozycje, których po prostu nie umiała wykorzystać.
W grupie były jeszcze dwie dziewczyny, które często opuszczały zajęcia. W sumie byłam zadowolona, że dzisiaj się nie zjawiły. Zawsze mierzyły mnie wzrokiem, podśmiewały się cicho... Starałam się to olewać, jednak gdy zaczęły uderzać do Bryana, nie  wytrzymałam. Musiałam coś im powiedzieć, inaczej dalej niszczyłyby nasz związek.
-Dziewczynki, co powiecie na Beyonce i jej "Halo"?-zaproponowała Pani Williams.
Beyonce? Świetnie! Uwielbiałam jej piosenki, jest wspaniałą wokalistką.
Nauczycielka rozdała naszej trójce teksty. Przeanalizowałyśmy je i podzieliłyśmy się na wersy.
Pierwsze cztery do zaśpiewania miała Mel, następne ja i kolejne Susan. Ustawiłyśmy się przy mikrofonach, które dostosowałyśmy do swojego wzrostu. Uśmiechnęłam się jeszcze do Bryana, który patrzył na mnie z zaciekawieniem. W sali rozbrzmiała muzyka. Moja blondwłosa przyjaciółka zaczęła śpiewać swoje wersy, kiedy na przygotowywałam się do swojej "kwestii". Raz, dwa, trzy...

I found a way to let you in
But, I never really had a doubt
Stan­ding in the light of your halo...

I koniec. Dalej już nie zaśpiewałam. Dlaczego? Po prostu nie mogłam. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić, ani jednego słowa, ani jednego zdania. Czułam, że brakuje mi powietrza, że zaraz zacznę się dusić. Halo! Pomóżcie mi! Przywróćcie mnie do normalnego stanu!


Podniosłam wzrok i zobaczyłam jego... Mój perfekcyjny koszmar. Koszmar, który dopiero się zaczyna. Chciałam podnieść rękę, wskazać na postać stojącą w kącie, ale nie mogłam. Nie umiałam opisać nawet tego, co czułam, gdyż nie czułam nic prócz strachu. Słyszałam tylko stłumione krzyki Bryana, Pani Williams, Mel oraz Susan, ale nie byłam w stanie im odpowiedzieć. Postać zaczęła się przybliżać, uśmiechała się. Zupełnie jak we śnie. I got my angel now.... To właśnie tego nie zdążyłam zaśpiewać. Mam swojego anioła, upadłego anioła. Mam istotę, która mąci w moim życiu. Co się dzieje?  Dlaczego nie potrafię tego zatrzymać? Czy właśnie tak wygląda śmierć?

Pierwsze, co udało mi się dostrzec to biały sufit w sali szpitalnej. Piszczące kroplówki dudniły niemiłosiernie w moich uszach, co sprawiało, że chciałam na nowo iść spać. Ale zaraz? Czy ja spałam? Gwałtownie przeszłam do pozycji siedzącej, przez co zabolała mnie głowa. Bryan podszedł do mojego łóżka i pozwolił mi opaść z powrotem na miękką pościel.
-Cholera, co się stało?-zapytałam, łapiąc się za skronie.
-Naprawdę nic nie pamiętasz?
Czy coś pamiętałam? Pewnie, że nie! Spojrzałam na chłopaka, który wydawał się być przerażony.
-O matko... Czy Mel?...
Ogarnął mnie niepokój i lęk, cholernie się bałam. Nie mogło jej się nic stać, no nie? Melissa zawsze była silna, zawsze.
-Hej, hej, uspokój się.-Złapał moje trzęsące się dłonie.-Ona żyje, nic jej nie jest. Teraz to o Ciebie powinniśmy się martwić. Na zajęciach zemdlałaś, przywieziono Cię tutaj i nikt nie wie, co było powodem Twojego zasłabnięcia. Lau, czy na pewno wszystko jest w porządku? 
Jak to zemdlałam? Nigdy nie miałam takich problemów, ostatnio dużo takich sytuacji miało miejsce. To chore.
-Jest okej, przecież byłam u lekarza, widziałam wyniki! Bryan, boję się...
Zaczęłam płakać. Tak, bałam się. Pewnie ktoś uznał by mnie teraz za wariatkę i powiedział, że wszystko sobie zmyśliłam, ale to nie tak. Wszystko było prawdziwe, aż zbyt prawdziwe. Realne a zarazem przerażające.
Przesunęłam się i zrobiłam szatynowi miejsce. Poklepałam puszystą kołdrę na znak, żeby usiadł. Zrobił to, objął mnie i pocałował w czubek głowy.
-Nie wołaj nikogo-powiedziałam cicho.
Siedzieliśmy tak razem pogrążeni w lęku, strachu i bólu. Obawialiśmy się przyszłości. Któż wie, co nam przyniesie?


Hej!
Mamy nowy rozdział i nowe sytuacje. Jak je oceniacie?
+Dodałam zakładkę "Pytania do bohaterów", więc zapraszam:)
Dziękuję wszystkim komentującym, jesteście kochani! Każdy komentarz wywołuje u mnie ogromnego banana na twarzy, haha. Dzisiaj nie przeciągam, do napisania :*





sobota, 25 kwietnia 2015

Notka #1

Heej!
Chciałam tylko poinformować, że dodałam właśnie nową zakładkę (KLIK).
Wszelkie pytania do bohaterów możecie zadawać tam:)

Odsyłam Was jeszcze do poprzedniego rozdziału (KLIK), gdyż wydaje mi się, że nie wszyscy przeczytali, a niedługo pojawi się nowy.

Dzisiaj krótko, bo krótko, ale sensownie.
Miłego weekendu, kochani! ♥

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 3

Po dzisiejszych lekcjach wybrałam się do lekarza. Miałam to zrobić już wczoraj, ale byłam zbyt zmęczona na wyjście gdziekolwiek.
Dzisiaj na lekcjach było o wiele lepiej niż wczoraj. Brzuch w ogóle mnie nie bolał, z głową też było wszystko w porządku. Nie czułam się jak nowo narodzona, choć bardzo bym tego chciała, ale sam fakt, że było już lepiej, bardzo mnie pocieszał.
Pan Stewart chyba nie zorientował się, że nie byłam u dyrektora. Poza tym po co miałam do niego iść? Musiałabym siedzieć godzinę przy biurku i słuchać kazania dotyczącego zasad szkolnych, bla, bla, bla...
Miałam ważniejsze sprawy na głowie, a nie wysłuchiwanie tych jego smętów.
Noc też była spokojna. W sumie to nawet nie pamiętałam, co tak naprawdę mi się przy śniło. Ale na pewno nie był już to ten sam koszmar.
-Jest pani zdrowa jak ryba, panno Marano!-powiedział szczęśliwy lekarz.
Na początku był trochę zaskoczony i przygnębiony moim stanem. Mówił, że to mogło być coś poważnego.
Ale jego wiadomość po badaniach zbiła mnie z tropu.
-Ale jak to? A te wszystkie bóle, paraliż, halucynacje?
Tak. Dziwne zdarzenie na korytarzu zaliczyłam do halucynacji. Rozmowa z Mel trochę mnie uspokoiła. Dziewczyna powiedziała, że wiele rzeczy może być tylko i wyłącznie przez mój stres.
-W wynikach badań nie ma nic niepokojącego. Będzie dobrze, Lauro.-Uśmiechnął się szeroko lekarz.
Lubiłam go. Zawsze był taki miły i dobry. Cóż, w końcu był lekarzem.
Doktor powiedział mi, żebym nie przesadzała z lekami.
Od czasu do czasu mogłam je brać, ale nie za często. Ja miałam jednak nadzieję, że nie będę musiała zażywać ich wcale.
Wymieniłam uścisk dłoni ze starszym panem i opuściłam gabinet. Na swoją kolej czekało jeszcze dużo ludzi. Zrobiło mi się przykro, widząc te biedne, schorowane osoby. Najczęściej byli to staruszkowie, ale i tak serce pękało mi na samą myśl, ile muszą cierpieć.
Przecież nie wyglądałam jak oni, więc nie mogłam być chora, no nie?
Może faktycznie to wszystko że stresu? Ostatnio szkoła jakoś naprawdę mnie męczy. Przez nią nie miałam czasu na Bryana. Jedynie w weekendy mogłam odpocząć od tego wszystkiego. Pomijając fakt, że dom sam się nie posprząta, zakupy same się nie zrobią, a obiad sam się nie ugotuje.
Po powrocie zrobiłam sobie gorąca herbatę. Wzięłam swój ulubiony kocyk i usiadłam w salonie na sofie. Nie miałam dużo nauki,więc pozwoliłam sobie na obejrzenie telewizji. Miałam dużo zaległości w moich ulubionych serialach.
Przewijałam bezsensownie kanały, popijając przy tym gorący napój. Nie było nic ciekawego, co trochę mnie zasmuciło. Miałam ochotę na jakiś fajny program, a tymczasem leciały tylko jakieś horrory. Czasem miałam wrażenie,że stanę się jego częścią. Ale to u mnie normalne. Moje myśli często płatają mi figle.
Koc spadł mi na ziemię, więc nachyliłam się, by go podnieść. Nie zdążyłam jednak, bo cała zawartość kubka wylała się na moje nogi.
-Cholera!-syknęłam.
Momentalnie wstałam i pobiegłam do kuchni. Zdjęłam ręcznik z wieszaka obok piekarnika.
Wytarłam się nim, a udo na szczęście już tak bardzo nie piekło. Usłyszałam jakiś szum, co wydało mi się dziwne. Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się zapalona kuchenka. Robiłam tam herbatę, ale na 100% ją wyłączałam! Od kiedy mieszkam sama, mam bzika na punkcie właśnie takich urządzeń. Jednym szybkim ruchem przekręciłam pokrętło od gazu tak, aby się wyłączył.
Wróciłam zdenerwowana na swoje miejsce. Wyłączyłam telewizor i położyłam się na kanapie. Nie chciałam spać, ale odpocząć. Kolejna rzecz uświadomiła mi, że jednak naprawdę jestem zestresowana i zmęczona.
Zamknęłam oczy i próbowałam zapomnieć o tym wszystkim. Bałam się, że jednak mój stan zdrowia nie był do końca odpowiedni. Ale przecież lekarz na pewno by coś wychwycił, no nie? Nie miałam powodów do zamartwiań, przez to jeszcze bardziej się stresowałam. Musiałam odpocząć i zająć się czymś innym, bo jeśli dalej tak pójdzie, to zwariuję.


Jestem! Nareszcie :3
Rozdział krótki, ech.... Postaram się, żeby następny był ciekawszy.
Jejku, tak bardzo chcę, żebyście już wszystko wiedzieli. Ale na to musicie poczekać.
Dziękuję za wszystkie komentarze, które bardzo mnie motywują!:)
Aha no i najważniejsze XD Anonimki mogą komentować, dodałam taką opcję, o której kompletnie zapomniałam ;-; Ale już jest oki hihi 

Dzisiaj tak krótko, nie mam pojęcia, co napisać. Do napisania :3